Człowiek, aby utrzymać równowagę psychiczną, musi rozumieć świat, w którym przyszło mu żyć i umieć przewidywać, co się stanie. Dzięki temu wie, co ma robić i jak postępować, aby zapewnić sobie i swoim najbliższym warunki do przetrwania. Ta potrzeba rozumienia i przewidywania świata jest, od dwóch, trzech miesięcy, dla ogromnej większości ludzi na całym ziemskim globie potężnie zachwiana przez pojawienie się koronawirusa. Wszystko, co porządkowało dotąd bieg codziennych wydarzeń i rytm roku - aktywność codzienna, wakacje, wyjazdy – zostało zablokowane lub wygląda zupełnie inaczej. Trudno zrozumieć, dlaczego z powodu maleńkiego, niewidocznego wirusa - cząstki materii, bez własnego życia, co do której nie wiadomo dokładnie skąd się wzięła i kiedy sobie stąd pójdzie, musimy zmienić swoje życie. I, co będzie, jeśli zagrożenie nie minie? Jak się odnaleźć w „zawirusowanym” świecie. Będzie działać szkoła, będziemy mieć pracę, da państwo pomoc w razie potrzeby? Na te i szereg innych pytań odpowiedź jest niejasna lub jej po prostu nie ma.
Nie do końca rozumiana zmiana świata i niejasność co do przyszłości wywołują w nas różne negatywne uczucia – zagrożenie, lęk, niepokój, obawy, poirytowanie, złość, wrogość, apatię, smutek, przygnębienie, samotność, beznadziejność itp. Te przykre uczucia utrzymują się, bo przyczyna nie ustępuje. Codziennie śledzimy nowe dane o zachorowaniach, zgonach w różnych krajach, o bohaterskich zmaganiach lekarzy, pielęgniarek i ratowników na froncie walki z koronawirusem. Chociaż od niedawna pojawił się promyczek nadziei na powrót do naszego znanego świata– jest mniej zgonów i mniejsza liczba zarażonych. Ale telewizja, radio i Internet straszą nas i podtrzymują lęki – już nic nie będzie, jak było! Bedzie ogromny kryzys ekonomiczny! Będzie wielkie bezrobocie! Wierzyc im czy nie? Trudno powiedzieć. W ostatnich 200 latach historii świata doświadczeń z globalną epidemią nie mieliśmy. Niewiele jesteśmy w stanie przewidzieć, jak potoczą się losy świata w perspektywie najbliższych pięciu lat. Można powiedzieć: „aż strach się bać”.
Musimy wierzyć w zdolności przystosowawcze ludzi, w to, że damy sobie radę, że będzie nie „jakoś” lecz dobrze. Nadzieja i wiara we współpracę ludzi, wzajemną pomoc i wsparcie jest kluczową sprawą dla poradzenia sobie. Starajmy się więc przetrwać ciągnący się stan „życia na dystans” i „zamknięcia w domach” dbając o dobry stan fizyczny i zdrowie – własne i najbliższych. Uporządkujmy swój rytm dnia i tygodnia, niech czas wypełnią nam obowiązki i zadania, wtedy nie będziemy tyle myśleć o codziennych niedogodnościach. W trudnej aktualnie sytuacji trzeba się skupić na chwili obecnej „tu i teraz”, uczynić co możliwe, aby było dobrze lub przynajmniej znośnie. I mimo smutku, czy złego nastroju starać się znaleźć dla siebie i bliskich coś miłego, aby poprawić nastrój. Ten czas to także jest kawałek naszego życia i mimo wszystko trzeba zadbać o jego jakość. Podtrzymujmy też kontakty z innymi na wszelkie możliwe znane nam techniczne sposoby. Skupmy się na najbliższych, okazujmy im życzliwość i troskę, ale dla siebie wymagajmy od nich tego samego. Podtrzymujmy nadzieję, jaką dają inne doświadczenia kryzysowe – konsekwencje kryzysu mogą być także dobre w wymiarze osobistym i społecznym.
dr. Krystyna Balawajder